Jestem posiadaczem tego wzmacniacza od ponad 2 lat, i jedynym powodem, dla którego go jeszcze mam, jest fakt, że nie stać mnie na inny. Każdy kto szuka w tym wzmacniaczu klasycznego Marshallowskiego brzmienia będzie srogo zawiedziony. O ile kocham prawdziwe, klasyczne brzmienie Marshalla i nie kupiłbym nigdy wzmacniacza żadnej innej marki, to seria MG to największy niewypał tejże firmy. Testowałem nie tylko ten jeden egzemplarz, ale w sumie 5 innych, nawet o innych mocach, i to co mogę stwierdzić z cała pewnością, to to, że wszystkie piece z tej serii brzmią tak niesamowicie płasko, zamulająco i piaszczyście, że nie da się ich słuchać dłużej niż 30 min. Kiedy podpinamy gitarę do takiego Haze, czy jcm800 czy nawet do tranzystorowych Marshalli to nieważne, jak ustawimy gałki – te wzmacniacze zawsze pokazują pazur. W MG potrzebna jest monotonna zabawa gałkami, żeby ukręcić cokolwiek wartego uwagi. Kanał czysty jest porażająco mało dynamiczny i całkowicie nieselektywny, a kanał przesterowany to już istny horror. Odkręcenie gałki gain powyżej 50% jest całkowicie bezcelowe (szumy, brumy, płaskie jak ściana brzmienie), a i niższe ustawienia nie zapewniają jakiegokolwiek interesującego brzmienia. Ogólnie rzecz ujmując: niezależnie od ustawień mg15 brzmi jakby zza ściany i totalnie bez żadnego wyrazu – po prostu płasko. Nie ma się co doszukiwać obiecywanego przez producenta „czystego, analogowego brzmienia Marshall’a”. Jedynymi zaletami tego pieca jest jego jakość wykonania (w końcu to Marshall), prawdziwy sprężynowy reverb, i wejście dla odtwarzacza mp3. Jego niewątpliwą zaletą jest cena, bo pomimo wszystkich opisanych przeze minie wad, brzmi na pewno lepiej od tanich no-name’ów sprzedawanych na alledrogo i nada się jako piec do nauki dla kogoś, kto zaczyna przygodę z gitarą, i nie ma na tyle wprawionego ucha, żeby odczuć te wady.
Wzmacniacz w domu testowałem przy użyciu gitary Vintge v100 mrtsb ICON, oraz dopalałem go kostkami boss ds-2 i boss xt-2.
W tym miejscu należy dodać, że użycie kostki typu overdrive/distortion na kanale czystym, wcale nie zapewni lepszego brzmienia. Oba te efekty były przeze mnie testowane na innych wzmacniaczach (Haze, jcm800, jakiś Laney tranzystorowy w podobnym przedziale cenowym co MG) i brzmiały tam naprawdę świetnie. Na MG brzmienie pozostaje płaskie i piaszczyste.
Jak już pisałem – polecić mogę tylko osobom, które zaczynają przygodę z elektrykiem (lub z gitarą w ogóle) i będzie on im służył do ćwiczeń – nie ma sensu wydawać większej gotówki na pierwszy piec.
Jestem posiadaczem tego wzmacniacza od ponad 2 lat, i jedynym powodem, dla którego go jeszcze mam, jest fakt, że nie stać mnie na inny. Każdy kto szuka w tym wzmacniaczu klasycznego Marshallowskiego brzmienia będzie srogo zawiedziony. O ile kocham prawdziwe, klasyczne brzmienie Marshalla i nie kupiłbym nigdy wzmacniacza żadnej innej marki, to seria MG to największy niewypał tejże firmy. Testowałem nie tylko ten jeden egzemplarz, ale w sumie 5 innych, nawet o innych mocach, i to co mogę stwierdzić z cała pewnością, to to, że wszystkie piece z tej serii brzmią tak niesamowicie płasko, zamulająco i piaszczyście, że nie da się ich słuchać dłużej niż 30 min. Kiedy podpinamy gitarę do takiego Haze, czy jcm800 czy nawet do tranzystorowych Marshalli to nieważne, jak ustawimy gałki – te wzmacniacze zawsze pokazują pazur. W MG potrzebna jest monotonna zabawa gałkami, żeby ukręcić cokolwiek wartego uwagi. Kanał czysty jest porażająco mało dynamiczny i całkowicie nieselektywny, a kanał przesterowany to już istny horror. Odkręcenie gałki gain powyżej 50% jest całkowicie bezcelowe (szumy, brumy, płaskie jak ściana brzmienie), a i niższe ustawienia nie zapewniają jakiegokolwiek interesującego brzmienia. Ogólnie rzecz ujmując: niezależnie od ustawień mg15 brzmi jakby zza ściany i totalnie bez żadnego wyrazu – po prostu płasko. Nie ma się co doszukiwać obiecywanego przez producenta „czystego, analogowego brzmienia Marshall’a”. Jedynymi zaletami tego pieca jest jego jakość wykonania (w końcu to Marshall), prawdziwy sprężynowy reverb, i wejście dla odtwarzacza mp3. Jego niewątpliwą zaletą jest cena, bo pomimo wszystkich opisanych przeze minie wad, brzmi na pewno lepiej od tanich no-name’ów sprzedawanych na alledrogo i nada się jako piec do nauki dla kogoś, kto zaczyna przygodę z gitarą, i nie ma na tyle wprawionego ucha, żeby odczuć te wady.
Wzmacniacz w domu testowałem przy użyciu gitary Vintge v100 mrtsb ICON, oraz dopalałem go kostkami boss ds-2 i boss xt-2.
W tym miejscu należy dodać, że użycie kostki typu overdrive/distortion na kanale czystym, wcale nie zapewni lepszego brzmienia. Oba te efekty były przeze mnie testowane na innych wzmacniaczach (Haze, jcm800, jakiś Laney tranzystorowy w podobnym przedziale cenowym co MG) i brzmiały tam naprawdę świetnie. Na MG brzmienie pozostaje płaskie i piaszczyste.
Jak już pisałem – polecić mogę tylko osobom, które zaczynają przygodę z elektrykiem (lub z gitarą w ogóle) i będzie on im służył do ćwiczeń – nie ma sensu wydawać większej gotówki na pierwszy piec.
Mam i polecam. Przester trochę skwierczy, ale clean boski. :D